Uff, tym tekstem rozpoczynam całą serię. Tematem listopada będzie życie w zgodzie z sobą i ze światem.
Możesz patrzeć na innych i czekać, aż pozwolą Ci na bycie sobą
Tak w istocie robi wiele kobiet.
Tego zostałyśmy nauczone.
Tego wymaga od nas kultura.
Mamy zadowalać innych, rezygnować z siebie, zajmować się codziennymi sprawami i nie zastanawiać się nad tym, czy chcemy tego czy nie.
I cóż, robimy to…
Nawet nieświadomie. Ten kod Matki Polki istnieje w naszym krwiobiegu i uaktywnia się przy sprzyjających okolicznościach.
Pamiętam ten moment w moim życiu. Zostałam z maleńkim Antkiem w domu. Gdy patrzę na tamten czas z poziomu mojego dzisiejszego luzu, dostrzegam, że byłam bardzo zestresowana. Mniej więcej w drugim miesiącu bycia mamą zorientowałam się, że przejmuję na siebie coraz więcej obowiązków domowych i staję się potwornie zmęczona.
Spojrzałam na siebie z boku.
Czy był to efekt moich ustaleń z mężem? Nie!
Czy chciałam tego? Nie!
Gdy wyobrażałam sobie, kim będę, jeśli taki stan potrwa miesiące lub lata i jak będzie wyglądała i działała nasza rodzina – w ogóle tego nie chciałam. Nieee!
To był mój PIERWSZY KROK.
To pomogło mi się obudzić
Zorientowałam się, że zaczęłam działać jak w transie i że brałam na siebie zbyt dużo. Nie chciałam tego. Chciałam, żeby mój mąż od początku był jak najbardziej ojcem. Chciałam mieć swoją zawodową pracę i przestrzeń na nią. Nie szkodzi, że wtedy miałam przerwę. Chciałam, aby nasza rodzina funkcjonowała tak, jakbym pracowała i aby mój mąż wykonywał swoją część obowiązków, niezależnie od tego, że ja przebywam w domu.
Czy byłam okropna?
Nie! Po prostu spojrzałam na to, do czego może doprowadzić pozwolenie kodowi Matki Polki na rozpanoszenie się po całym moim życiu. Tak nie mogło być!
W tamtym czasie karmienie piersią zajmowało mi ponad osiem godzin dziennie. To była moja praca. Nie miałam właściwie czasu na gotowanie. Pamiętam, że usiadłam z mężem przy stole. „Radek – powiedziałam do niego spokojnie – gdy ty jesteś w pracy, ja muszę coś jeść, by karmić nasze dziecko. Jak możemy podzielić się gotowaniem, sprzątaniem i innymi sprawami, żeby było w tym więcej równowagi?”. Od tamtego czasu mój mąż bierze na siebie gotowanie części posiłków, zdecydowaliśmy się również zatrudnić pomoc do sprzątania mieszkania.
KROK 1 – Rozszerz swój świat
Jeśli Twoim światem są przede wszystkim Twoje dziecko i mąż/partner, a Ty funkcjonujesz w trybie przetrwania, może być Ci trudno spojrzeć na swoje życie z dystansu.
Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam, było zastanowienie się nad tym, jak będzie wyglądało moje życie, jeśli ten nie do końca komfortowy stan potrwa lata.
Rozszerzyłam perspektywę czasową w myśleniu o swoim życiu i dokładnie zobaczyłam to, czego nie chcę, a co zaczyna dziać się w moim życiu.
KROK 2 – Poznaj siebie na nowo
W tamtym czasie brakowało w moim życiu przyjemności. Wcześniej właściwie zawsze gdzieś biegłam. Do pracy, na zajęcia, do domu. Cały czas byłam zajęta. Nie znałam siebie, a raczej znałam niewystarczająco dobrze.
Tymczasem jesteśmy istotami wielowymiarowymi. Jeśli żyjemy tylko obowiązkami i codziennymi sprawami, które nas nie rozwijają, nie będziemy szczęśliwe. Ja w każdym razie nie byłam. Umniejszałam siebie, zapominałam o swoich potrzebach, a niekiedy nawet ich nie znałam. Nie wiedziałam, co jest moją mocną stroną, co jest moim talentem.
Krok po kroku zaczęłam to zmieniać, w ogromnej frustracji i strachu, że być może okaże się, że nie jestem nikim ciekawym.
Wiem, że wiele mam też boi się tego, frustruje je to, kim nie są.
Twoim królestwem jest cały świat!
Tak, wyjście z tej klatki oczekiwań innych początkowo bywa przerażające. Wszyscy poczują się zaskoczeni, kiedy po raz pierwszy powiesz: „Teraz jest czas dla mnie. Potrzebuję x, y, z”.
Kim jesteś, jeśli ciągle siebie umniejszasz i jeśli ciągle umniejszasz swoje potrzeby, oczekiwania i możliwości?
KROK 3 – Twoje dziecko potrzebuje mamy z krwi i kości
Nie potrzebuje tego, co z Ciebie zostaje po całym dniu prania i sprzątania. Ustępowania innym. Rezygnowania z siebie i ze swoich przyjemności.
Zachowanie równowagi między byciem sobą a byciem mamą wymaga, nie tylko tego, żebyś poznała swoje dziecko, lecz także tego, żebyś lepiej poznała siebie. Pamiętaj, że najpierw zakładamy maskę tlenową sobie, potem dziecku.
KROK 4 – A co, jeśli rodzina Cię nie wspiera?
Wiem, że bliscy często miewają wobec Ciebie ogromne wymagania. Czasem mówią o nich wprost, a czasem po prostu wydaje nam się, że oczekują zbyt wiele (sprawdź, proszę, jak jest w Twoim przypadku).
Zawsze możesz usiąść ze swoim mężem przy wieczornej herbacie i powiedzieć mu, jak Ci jest teraz w Twoim życiu i kim się staniesz, jeśli ten stan będzie trwał przez lata. Możesz też zapytać, jak on czuje się w swoim życiu i czy jest coś, o czym marzy.
Porozmawiajcie o swoich celach, dążeniach, marzeniach. Jak chcesz, żeby wyglądała Wasza rodzina na co dzień? Jak miałaby wspierać Was w samorealizacji? Jak spędzacie czas wolny, a jak chcecie go spędzać?
Uczestniczki ostatniej edycji kursu „MAMA BEZ FRUSTRACJI I POCZUCIA WINY” zyskały masę odwagi i zaczęły to robić. I wiesz, co? To działa! Po prostu działa! Jesienna edycja nadchodzi wielkimi krokami. Zapisz się na listę oczekujących, żebyś przypadkiem jej nie przegapiła 🙂
To jak? Co dzisiaj zmienisz w swoim życiu?
Napisz mi koniecznie, do czego zainspirował Cię ten artykuł.
Twoja Joasia
4 Komentarzy
kosmo_pola 27 października, 2016, 1:59 pm
OMG, jestem w czarnej dziurze…
od stycznia wracam do pracy, zaraz wrzucam ogloszenie, ze szukam niani na 2-3godz/3 razy w tygodniu, zeby w tym czasie podszkolic sie z kilku tematow przed powrotem.
Joanna Baranowska 28 października, 2016, 6:53 am
Wow!!! działasz i to najważniejsze. Wsparcie jest konieczne. Trzymam za Ciebie kciuki.
Ewelina 28 października, 2016, 8:27 am
Zakręciła mi się łezka w oku, bo widzę jak dużo mam wsparcia i widzę, że ja też byłam w tamtym miesjcu i dopiero od niedawna buduję nową wersję swojego życia. Mimo całęgo wsparcia (mam cudownego męża, który wspiera w wielu kwestiach nadprogramowych a w wersji basic jest superowy (jedynie z gotowaniem jest na bakier).) i tej wioski którą sobie po Twoim kursie zbudowałam, to i tak jest ciężko, bo jednak te wdrukowane i nie do końca uświadomione przekonania ciągle o sobie przypominają. Ale nie daję się! Dzięki Asia za ten tekst – trzeba o tym pisać i pisać i pisać, żeby dzieci miały szczęśliwe mamy!
Joanna Baranowska 28 października, 2016, 8:33 am
Ściskam Cię serdecznie, jesteśmy w tym wszystkie razem i musimy trzymać się razem. Buziaki kochana 🙂