Usypianie dzieci to chyba najbardziej przerąbany moment w ciągu dnia. One są zmęczone, więc się wściekają albo, co chyba gorsze, nie są zmęczone i też się wściekają… Ja padam na twarz po całym dniu i często jestem daleka od bycia tym kwiatem lotosu na spokojnej tafli jeziora, co dodatkowo utrudnia całą zabawę.
Najważniejsze to w trudnym momencie zadbać o swoje potrzeby, naładować baterie na kolejną wieczorną przeprawę. Tego wieczora dzieciaki były już na etapie mycia. Starszy mył zęby, a przynajmniej wykonywał czynności, które z pozoru wyglądały jak mycie zębów. Wymknęłam się z łazienki. Przemknęłam się cichcem przez przedpokój. W pokoju padłam na łóżko, chociaż dwie minutki. I gdybym już nie musiała wstawać byłoby tak cudownie. (Ostatnio czytałam, że to uczucie ma swoją angielska nazwę – to bedgasm – błogie, orgazmiczne uczucie kiedy kładziemy się do łóżka po całym dniu i wiemy, że to już, że dotrwaliśmy i można w końcu zamknąć oczy.) Pech chciał, że młodsza przyuważyła, że leżę i z dziką radością wskoczyła na mnie okrakiem. Pata! Pata! Pata! Podskakiwała jak szalona. Wywracając mi do góry nogami zjedzoną kolację, śledzionę i pewnie coś tam jeszcze, poruszała się w górę rzeki, w stronę głowy. Miał być relaks, a doigrałam się tajskiego masażu-tortury chudym tyłkiem. Dobrze, że chociaż pielucha amortyzowała. Traciłam oddech kiedy podskakiwała na mojej klatce piersiowej. Napięłam mięśnie, wstrzymałam powietrze, starałam się przeczekać. Pata! Pata! Pata! Już była przy mojej szyi. Zrobiłam głęboki wdech, niczym nurek po wynurzeniu się na powierzchnię… i od razu tego pożałowałam. Bo już wiedziałam i nie miałam wątpliwości. Sama zawsze mawiam: jeśli masz wątpliwości to znaczy, że nie ma, bo jak będzie, to nie będziesz mieć wątpliwości… Wątpliwości nie było. Była kupa… Koniec relaksu.
Moje dzieci, jeśli chodzi o ich relację bratersko-siostrzaną, mieszczą się w szeroko pojętej normie.
Z biegiem kolejnych miesięcy coraz lepiej się dogadują. Ostatnio kiedy starszy dusi małą swoim miłosnym uściskiem, to ona purpurowa już lekko na twarzy z wysiłkiem wystękuje: to ź miłości, zamiast podnosić swój zwyczajowy alarm przeciwlotniczy. Największe uczucie wybucha (dosłownie wybucha…) między nimi w godzinach wieczornych. Jak nam się nie spieszy nigdzie następnego dnia, siedzę i patrzę z rozrzewnieniem jak się kotłują, tłuką, siłują i tylko po tym, że się śmieją na całe gardła poznaję, że to nie jest ich ostatnia walka.
Żeby tej eksplozji uczuć uniknąć, kiedy zależy mi na tym, żeby wcześniej się z nimi rozprawić, rozdzielam ich. Po książeczkach, starszy zasypiał więc tego wieczora przy bajce na płycie, a poszłam pacyfikować młodszą w drugi koniec mieszkania. Włączyłam jej kołysanki , wybrałam na Youtubie: 1 godzina najpiękniejszych polskich kołysanek… W godzinę się wyrobimy, niech leci. Kołysanki były rzeczywiście ładne i spokojne, bez ambicji wniesienia czegoś nowego w polską scenę disco. Uspokajałyśmy się obie. Gdzieś czytałam, że zasypianie dziecka to około dwudziestominutowy proces. Jeśli się go zaburzy na jakimś etapie, czas liczy się od nowa, jak jakaś wbudowana fabrycznie upiorna klepsydra. Otóż, w tym obiecującym rychłą utratę przytomności tytule kołysankowego filmiku nie wspomnieli o reklamach. Tak, reklamach! I kiedy już kotki dwa wabiły moje dziecko do krainy snu, nagle olej rzepakowy wtrącił z hukiem swoją wesołą piosenkę, oczywiście dwa tony głośniej. Kiedy piosenkarka swoim perlistym głosem roztoczyła nam wizję tej malusiej Dorotki, która w najlepsze tupotała sobie bosą nóżką, okazało się, że to najlepszy moment, żebyśmy dowiedziały się, które prochy na wątrobę pozwolą nam obżerać się grochówką, karkówką, zagryzać tortem i popijać winem bez żadnych konsekwencji. Już córka moja biedaczka odpływała, a tu nagle oczy w słup i krzyczy z radością (po raz kolejny już, z resztą): leklama! A kiedy już iskiereczka mrugała na Wojtusia z tego cholernego popielnika, czas się było dowiedzieć czegoś nowego o zasadach kredytów konsolidacyjnych. Jak skonsolidować, jak się ma, jak krok po kroku zadłużyć się tak skutecznie, żeby konsolidować i kto te atrakcje zapewnia na najlepszych warunkach w kraju.
No cóż, na wiedzę nigdy za wcześnie. Albo nigdy za późno, już sama nie wiedziałam. Kiedy w końcu kolejna reklama uśpiła małą, zaniosłam ją do jej łóżka i poszłam na zasłużony bedgasm, najpiękniejszą chwilę dnia.
2 Komentarzy
Marta 13 czerwca, 2017, 3:52 pm
Podziwiam. Moje dziecię jak zrobi kupę to potrafi z nią dwie godziny chodzić, ale podkreślam CHODZIĆ. Nie usiądzie. Także szacuneczek dla Młodej za 'pata, pata’.
Zuzia 14 czerwca, 2017, 12:18 pm
Taka już z niej twardzielka ;P