Wiele moich klientek ma wspaniałych mężów i partnerów, którzy je wspierają na ich macierzyńskiej drodze i w rozwoju osobistym, ale…. Nie byłoby tego postu, gdyby to dotyczyło wszystkich mam.
Niestety, nie tak rzadko słyszę historie, w których na każdym kroku mamy słyszą krytykę na własny temat.
Wiem, że w okresie po urodzeniu dziecka jesteśmy bardzo wrażliwe, a czasem nawet nadwrażliwe i każde spojrzenie odczytujemy przeciwko sobie. To chyba jest temat na kolejny artykuł. Ale co możemy zrobić, jeśli krytyka jest kierowana w naszą stronę? Nie jest to prosty temat.
Pomysł na to nagranie powstał wraz z portalem dla mam www.mamopracuj.pl i ma powstać cała seria video. Co na to powiecie?
4 Komentarzy
Danka 29 sierpnia, 2016, 2:23 pm
Asiu, bardzo ciekawa wypowiedź. Jedyna rzecz, która mi się nie podoba, to wypowiedź o rozstaniu. Rozstać się z partnerem tylko dlatego, że on nie chce współpracować, to wg mnie zbyt pochopna decyzja i na pewno nie jest dobra dla dzieci. Mamy, które mają poczucie niespełnienia często nie rozumieją, że mężczyźni też mają jakąś wizję małżeństwa i rodziny. A ta wizja może być inna niż wizja mamy. Wcale nie oznacza, że jest gorsza. Mężczyzna też chce mieć wsparcie w żonie, a mamy często tak skupiają się na dziecku, że na męża brak czasu. Mężczyźni wyrośli w innych realiach i mają inne oczekiwania niż to czego oczekują od nich kobiety. Dlatego zgadzam się, że warto rozmawiać. Ale czasami dobre porozumienie się przychodzi po latach. Nie warto zatem rozstawać się, jak mężczyzna nie stanie na wysokości zadania na początku. Jeżeli wynika to z różnic w wychowaniu, to trzeba rozmawiać rozmawiać i rozmawiać. Jeżeli nas nie krzywdzi, nie jest agresywny, tylko po prostu ucieka w pracę, hobby, bo ojcostwo go przerasta, to trzeba szukać pomocy, a nie się rozstawać. Nie chodzi tylko o nasze szczęście, ale również o szczęście męża i dzieci i ich przyszłych dzieci. Lepiej dać im dobre wzorce, jak się uczyć porozumienia, a nie jak się rozstać, gdy coś nie idzie po naszej myśli.
Joanna Baranowska 29 sierpnia, 2016, 2:42 pm
Danka, całkowicie się z Tobą zgadzam. Trzeba dać czas, rozmawiać, mówić o swoich oczekiwaniach i co równie ważne PYTAĆ o ich. Często zwracam uwagę na to by pytać partnera jakim chce być ojcem i dać mu czas na znalezienie swojej odpowiedzi. Jestem zwolennikiem dawania czasu i robienia czegoś w tym czasie. Jednak czasem moje klientki słyszą, że ma być tak i tak i pomimo swojej pracy wkładanej w porozumienie nic się nie zmienia. Myślę, że czasem, kiedy nic nie działa (a często polecam też psychoterapię par) i relacja jest coraz gorsza, warto się rozstać. I to jest lepsze dla dzieci, niż wychowywanie ich w wieloletnim konflikcie. Dziękuję za Twój komentarz.
Ola Jurkowska 29 sierpnia, 2016, 6:43 pm
Po urodzeniu drugiego dziecka doszłam do bardzo podobnych wniosków 🙂 Od siebie mogę dodać jeszcze, że ci niewspierający mężowie, co to tylko narzekają, że nic nie zrobione, czasami naprawdę mogą mieć wrażenie, że nic nie jest zrobione. Nie oszukujmy się, jeśli nie ma go w domu 10 godzin, to jak poodkurzam po jego wyjściu, umyję zlew w łazience, umyję okna i lustra, poukładam porozwalane rzeczy, to do jego powrotu przy dwójce małych dzieci po sprzątaniu nie pozostaje nawet ślad. Do tego powiedzmy przez godzinę będę szorować piekarnik, do którego on nie zagląda, albo zrobię coś innego w obszarze, do którego on na co dzień się nie zbliża, to może mu się faktycznie wydawać, że nic nie zostało zrobione. Ja jestem święcie przekonana, że robię dużo, a on jest święcie przekonany, że nie robię prawie nic 🙂 Chyba dlatego właśnie szczera rozmowa, to najlepsze co można w takich sytuacjach zrobić, zaraz po tym jak się uświadomi samej sobie, czego się tak naprawdę oczekuje 🙂 Pozdrawiam
Aneta 29 sierpnia, 2016, 10:17 pm
No cóż. U mnie w efekcie skończyło się rozstaniem. Były partner nie potrafił zrozumieć ze nasze dziecko jest dość absorbującym dzieckiem i ze codzienne wizyty jego mamy wcale nie ułatwiają mi codzienności. Miałam iskierke nadzieji kiedy musiał na jeden dzień zostać sam z malą bo ja jechałam na pogrzeb babci, niestety zrozumienie trwało jakieś 2 tygodnie a potem usłyszałam zdanie „Ale Ty jesteś baba, masz to w genach, faceci nie radzą sobie ze wszystkim na raz”. No i nie, nie miałam tego w genach, od tamtej pory przestałam gotować obiady, sprzątać, i zajmować się domem. Przez 2 tygodnie toczyłam walkę, którą w zasadzie przegrałam i zostałam sama. Dziś jestem w związku w którym mój obecny partner wie jak działa pralka i zmywarka, wie gdzie w domu są zapasowe gąbki, ścierki, kapsułki do prania, i jak składa się męską koszulkę. Wie też jak przebrać dziecko, zrobić kucyki na głowie, oraz rozkład dnia jedzenia dziecka… 🙂