Święta, święta i po świętach…
To chyba najbardziej przygnębiające co można teraz powiedzieć. Moja babcia potrafiła tak powiedzieć już pod koniec kolacji wigilijnej. Czy nic nam z tych świąt nie zostało? Z tej przedświątecznej bieganiny prezentowo zaopatrzeniowej? Z tego pospolitego ruszenia mopów, ścierek, odkurzaczy i na koniec wielkiego gotowania, pieczenia i lepienia pierogów?
Mi na pewno została pełna lodówka jedzenia. Wkręciłam się w wielkie nakupuję, nagotuję bo idą święta. Razem z tysiącami innych prepersów przygotowywałam się prawie jak na jakiś kataklizm. Jak na wielką zagładę, zamiast Bożego Narodzenia. Teraz przede mną i zamrażarką wielkie wyzwanie. Musimy przerobić masę jedzenia, które niestety w większości do ulubionych potraw pozostałych domowników nie należą. W telewizji powiedzieli, że każdy popełnia jakiś dietetyczny błąd przez te dni. Pfff… Mówienie o diecie i błędach w czasie kiedy każdy (a może tylko ja 😉 )w poczuciu obowiązku, żeby to wszystko zniknęło, najada się pod sam korek przez kilka dni z rzędu, jest co najmniej nie na miejscu. To jakby mówić o niewielkim przecieku w czasie powodzi.
Prezenty dla dzieci zamówiłam już na początku grudnia, żeby uniknąć wysyłkowego kociokwiku przed samymi świętami. Chociaż kto lubi adrenalinę, niech zamówi kuriera w ostatnim tygodniu przed wigilią. Ja zorientowałam się cztery dni robocze przed świętami, że kończy się kocie jedzenie… Szczęście niepojęte, że się udało, bo i kotom udzieliła się Magia Świąt, też jedzą od kilku dni bez opamiętania.
Na pewno po świętach zostały też kontenery pudeł po zabawkach i porwanego papieru do pakowania prezentów, pewnie najbardziej kolorowy czas dla panów w śmieciarkach. Na podwórkach zaroiło się od dronów i zdalnie sterowanych samochodów. W domach, pod bosymi stopami zaroiło się od absurdalnie drobnych klocków,a pokoje wypełniły się przydużymi zabawkami i nadzieją, że jak już wyrzucimy choinkę, to może to wszystko się jakoś pomieści. W przeglądarkach zamiast „co kupić dla…” sprzed kilku dni, najczęściej wyszukiwanym hasłem jest teraz prawdopodobnie „nietrafiony prezent co zrobić”.
Ja oprócz przepełnionej lodówki zostaję po świętach z wiarą, że jakoś poradzę sobie z jej zawartością. Zostaję też z postanowieniem, że w przyszłym roku nie dam się zakupowemu szaleństwu i podaruję moim dzieciom pod choinkę bony na zabawę z matką. Po tegorocznych prezentach już nic się w chałupie nie zmieści…
0 Komentarzy