Zostałam zaproszona jako ekspert do TVN STYLE w temacie „Troskliwe mamy czy zwariowane perfekcjonistki”. Dowiedziałam się, że spotkam zwyczajną mamę trójki dzieci, która uważa że „brudne dziecko to szczęśliwe dziecko” (Marlena, po lewej) i mamę, która myje podłogi spirytusem, wyparza szczoteczkę i nie pozwala dziewczynkom (około 7-letniej i 11-letniej) trzymać się uchwytów w autobusie ze względu na bakterie. Gdzie jest granica między „byciem mamą na własnych zasadach” a nadwrażliwością lub – być może nawet – jakiegoś rodzaju zaburzeniem?
Możemy powoływać się na zdrowy rozsądek
I zastanawiać się, czy wyparzanie szczoteczki dziecka ma sens, skoro tego samego nie robisz ze swoją?
Czy rzeczywiście jesteśmy w stanie ochronić dziecko przed wszechobecnymi bakteriami, występującymi w naszym środowisku, zakazując mu trzymania się poręczy w autobusie?
Być może w pewnym zakresie – tak. Tylko po co? Jeśli ważne jest dla nas bezpieczeństwo, dlaczego narażamy dziecko na niebezpieczne kontuzje?
Czy nasze dziecko ma stwierdzone zaburzenia odporności? A jeżeli miałoby, to czy zabierałybyśmy je do zatłoczonego autobusu?
Te pytania, których jest cała masa, przyszły mi do głowy dopiero po poznaniu konkretnej mamy, jej historii i powodów jej zachowania, czyli już po nagraniu w TVN STYLE.
Nie wpaść w pułapkę stereotypów
Słysząc kilka zdawkowych haseł, bardzo łatwo zacząć oceniać inną mamę: „Po co ona to robi?”, „Ja na jej miejscu…” i tak dalej. Ja również wpadłam w pułapkę szybkiej oceny. Nie jestem fanatyczką higieny (mówiąc łagodnie), nie chciałabym więc jej skrzywdzić, stosując uproszczenia na wyrost lub mierzyć moją własną miarę.
Jeśli tylko ma ochotę – niech wyparza swoją szczoteczkę i myje podłogi spirytusem (kto wie, być może jestem nawet nieco zazdrosna o taką determinację w zachowaniu czystości).
Gdzie jest granica?
Po czym poznać, że przesadzamy? Wyobrażam sobie, że możemy tak się zamotać w naszych mamowych obowiązkach i odpowiedzialności za dziecko, że stracimy z oczu zdrowy rozsądek. Jak wtedy upewnić się, że działamy w sposób odpowiedni do sytuacji, a nie przesadzamy w którąkolwiek ze stron (zbytniego luzu lub nadwrażliwości)?
Są cztery źródła informacji, które warto wziąć pod uwagę i rozwagę:
- Potrzeby mamy. Czy czystość jest dla mnie ważna, czy moje różne potrzeby są realizowane w wybranym przeze mnie modelu życia, czy może stałam się więźniem i – zamiast przyjemności z czystego domu – czuję wewnętrzny przymus i poczucie winy, że mój dom nie jest wystarczająco czysty? Czy pozwalam sobie poleniuchować i czasem odpuszczam, czy nigdy tego nie robię? Czy zaspokajam wszystkie swoje potrzeby?
- Potrzeby dziecka. Do podstawowych potrzeb ludzi (nie tylko dzieci) należą potrzeby fizjologiczne, społeczne, potrzeba bliskości i przynależności oraz potrzeba eksploracji (napiszcie mi, jeśli o czymś zapomniałam). Czy Twoja potrzeba czystości ogranicza lub uniemożliwia dzieciom zaspokajanie tych potrzeb, czy po prostu znajdujesz takie sposoby działania, które będą zgodne zarówno z Twoimi potrzebami, jak i z potrzebami dziecka? Przykładem pierwszego zachowania byłoby np. uniemożliwianie dzieciom zabawy z innymi dziećmi, a przykładem drugiego np. przebranie ubrudzonego po zabawie dziecka lub organizowanie zabawy w wybranym środowisku.
- Opinia innych. Opinię jednej osoby możesz zignorować; opinię dwóch osób – też, ale jeśli trzecia mówi Ci to samo – być może potrzebujesz spojrzeć na siebie z dystansu i zastanowić się, czy nie ma w tym ziarna prawdy. A jeszcze lepiej jest zasięgnąć poglądu osoby, która stanowi autorytet w danej dziedzinie. Co to oznacza? Jeśli obawiamy się o zdrowie dzieci – pytamy lekarzy.
- Cele i skuteczność wybranych metod. Każda z nas ma cele, do których realizacji dąży. Chcemy być piękne i bogate, chcemy, by nasze dzieci były zdrowe i szczęśliwe. Tylko jak to zrobić? Jakiej metodzie zaufać? Skąd wiedzieć, że to właściwa droga? Potrzebujemy wiedzy o tym, jakie zależności istnieją w interesującym nas obszarze.
Jakie masz cele związane z wychowaniem dziecka? Czy chciałabyś, żeby bało się nowych miejsc, postrzegało świat jako zagrażający, czy może żeby czuło się bezpiecznie i umiało zadbać o swoje bezpieczeństwo? W zależności od tego, jak zdefiniujesz swoje cele, dobierzesz do nich odpowiednie narzędzia postępowania.
Kilka moich podpowiedzi, czyli czym się kierować:
- Wzoruj się na osobach, które osiągnęły cel, który Ty również chcesz zrealizować.
- Ucz się, zbierz całą dostępną wiedzę na interesujący Cię temat.
- Dowiedz się, jakie błędy dotychczas popełniano.
- Zastanów się, jaki jest nadrzędny cel w stosunku do Twojego celu, innymi słowami: dlaczego chcesz osiągnąć cel X? (Np.: „Zależy mi na czystości w domu, ponieważ uważam, że porządek ułatwia życie, zależy mi więc na łatwości w życiu”).
- Zastanów się, co tracisz (wybierając jedną opcję, zawsze tracisz jakieś możliwości, pytanie tylko, czy są to ważne dla Ciebie kwestie? Np.: „Decydując się na oglądanie telewizji, tracę możliwość czytania książek”, „Trzymając się z całych sił swoich planów, mogę stracić elastyczność i spontaniczność”).
Bezpieczeństwo jest najważniejsze
W historii, którą poznałam, kołacze mi się ciągle zdanie: „Nie pozwalam im trzymać się poręczy w autobusie”. Jakoś nie w porządku wydaje mi się narażanie dziecka na kontuzje w imię zapewnienia mu bezpieczeństwa. To chyba typowy przykład działania według zasady „cel uświęca środki”, z którym nie mogę się zgodzić. Metody, które dobieramy, muszą być zgodne z Twoimi wartościami i z Twoimi celami.
Moje wnioski po nagraniu
No cóż, Agnieszka Szulim zadawała mi pytania, a ja powiedziałam, co wiedziałam. Na pewno w przyszłości postaram się lepiej przygotować do samego nagrania – zadam więcej pytań odnośnie gości: kim są, co robią i jakie są motywy ich działania.
0 Komentarzy